Hm….Oj tak…..
Trzy miesiące. To już poważnie brzmi, no nie? ♥♥
Minął już tak zwany czwarty trymstr, w którym dziecko adoptuje się do otoczenia i odczuwa nadal całkowite połączenie z mamą. To nie jest tak, że jak za użyciem czarodziejskiej różyczki, kolejnego dnia po równych 3 miesiącach nasze dziecko jest całkowicie samodzielną, niezależną istotą.
Tak naprawdę to połączenie i wspólne odczuwanie potrwa jeszcze jakiś czas, aczkolwiek nasza mały człowiek powoli zaczyna zauważać różnice, że istnieje nie tylko mama ale i on sam.
Każdy miesiąc jest bardzo intensywny jeśli chodzi o rozwój dziecka. Ten też taki był.
Trzy miesiące to nie przelewki hehe. Ale co się działo?
W poprzednim wpisie z tej serii pisałam, że mała już zaczyna się coraz bardziej świadomie uśmiechać. Od jego publikacji nie minęła chwila a już świadome uśmiechy i chichy stały się całkowicie świadome. Na każdym kroku uśmiecha się do nas, a gdy robimy głupie miny zaczyna się uroczo śmiać i chichotać. Jest to wszystko takie piękne, że w naszym domu jest niesamowicie głośno i radośnie cały czas. 🙂
Jej oczy stały się bardziej bystre. Coraz więcej widzi szczegółów i bardzo ją to cieszy i ciekawi.
Trzeci miesiąc to również intensywna nauka mówienia..:p Tak tak… mała E. już powiedziała tata.. :p – pewnie się jej wymsknęło – pewnie potem pomyślała, że nie będzie się jeszcze zdradzać, że to potrafi. Ale ja swoje już wiem. A tak na poważnie to gaworzy już cały czas. Nawet nie gaworzy, a co rozmawia z nami po swojemu. Ja jej coś opowiadam, albo się pytam i czekam, zawsze odpowie. Rośnie miała gadułka.:)
W tym miesiącu zauważyłam również, że zaczęły interesować ja rączki. Coraz częściej i ochoczo stara się za nie łapać, dotykać i patrzeć, no i oczywiście wkładać do buzi. Z tym wkładaniem rączek i przedmiotów do buzi to nie wiem, czy są to już odznaki ząbkowania, ale zaczęła się również ślinić na potęgę. Mimo wszystko to też jest urocze. 🙂
Trzeci miesiąc to był również miesiąc skoków rozwojowych. Na instagramie na dzień dziecka pisałam jak to moje dziecko jest niemożliwe – nie chciała jeść, płakała. No ale cóż, każdy taki rozwój może być na początku przerażający dla dziecka, ale później już jest lepiej, a przerażenie zamienia się szybko w fascynacje światem.
A tak poza tym to nic więcej się nie zmieniło.:p Nosimy się cały czas, z tym że teraz więcej oglądamy świata niż śpimy. Wcześniej było na odwrót. Ostatnio tak popłynęłam z chustonoszeniem, że od ponad miesiąca już nie używaliśmy wózka. Zobaczymy jak to będzie potem, aczkolwiek uwielbiam ją nosić i być przy niej tak blisko, zamiast zaglądać co chwilę do wózka czy wszystko jest ok. No ale wiecie, każdy robi to co lubi tak?:)
Warto być przy dziecku cały czas i widzieć te wszystkie zmiany. Praktycznie każdy dzień to nowa umiejętność i nowe wyzwanie. Bądźcie przy swoich pociechach ile się da, patrzcie, poznawajcie. Nikt wam potem tych uroczych chwil nie zabierze, będą zawsze przy was. ♥♥♥
ps. A co tam u was? Jak wasze dzieciaczki?
A przyszłe mamy jak przygotowania na wielki dzień? ps2. Pamiętajcie – będzie dobrze.:)
Pozdrawiam,
Magda:)